Znam Cię od dawna, a czasem Jesteś
mi zupełnie obca, jakbyśmy widziały się pierwszy raz. Bywa, że nie wiem, co mam
mówić, co robić, jak myśleć...Czy Ci ufać czy nie, bo czuję się zagubiona w
natłoku Twych myśli..chaotycznych i splątanych. Mimo to umiem Cię na
pamięć i Ty mnie pewnie też...Choć czasem powątpiewam, że tak jest.
My- tak podobne, a
tak różne. Śmiejemy się z tych samych dowcipów i
wzruszamy słysząc te same ukochane dźwięki. Współodczuwamy,
współprzeżywamy, współistniejemy.
Wiem, co oznacza Twój łobuzerski uśmiech, albo
szkliste oczy i drżenie warg gotowych, by wybuchnąć płaczem. Wiem, kiedy
masz zły humor, lepiej nie podchodzić, lepiej milczeć.
Zostawiam Cię samą- wiem, że tego chcesz. Czasem niczym zaszczute
zwierzę kulisz się w sobie, potrzebujesz ukojenia, troski, ciepła. Wtedy zjawiam
się ja by osuszyć Twoje oczy z deszczu łez. Kiedy indziej mi zaś
jest źle, ciężko, czuję, że przegrywam, że życie ucieka mi przez
palce, a ja nie potrafię go wziąć w garść- wtedy zjawiasz się Ty i niczym
mój Anioł Stróż dodajesz mi sił, bym z nich całkiem nie opadła, bym podniosła
się, kiedy upadam pod ciężarem czarnych myśli, lęków, fobii. Dziękuję.
Teraz dziękuję, choć nieraz trudno
mi było Cię docenić. Kiedyś byłaś moim niespełnianym oczekiwaniem, nie
słuchałaś mnie, robiłaś na opak, eh Ty typowy buntowniku, niepokorna duszo. Tak
ciężko było mi porozumieć się z Tobą, znaleźć wspólny język,
wspólną płaszczyznę postrzegania, bo Ty krzyczałaś, kiedy ja chciałam
ciszy, ty biegłaś, kiedy ja chciałam przystanąć...Gdy było
mi duszno, Tobie wciąż za zimno...Ja chciałam więcej światła, Tobie
mrok się podobał. Nastąpił jednak dzień, kiedy podałyśmy sobie ręce, kiedy
przytuliłam się do Ciebie i dałam Ci tyle miłości ile mogłam, Ty odwzajemniłaś
to.
Poczułam Twoje ciepło, energię.
Wlałaś we mnie chęć życia, moc istnienia, siłę by iść dalej. Teraz razem
zdążamy przez życie, ramie w ramie w równym tempie. Czasem zatrzymujemy się na
chwilę, czasem błądzimy szukając odpowiednich dróg. Kompasem jest nam nasze
serce a mapą umysł, który dąży do jasnego i czystego wglądu. Czasem pytamy
nieznajomego którędy iść, jaki wybrać szlak by dojść do celu...Życzliwi są nam
Ci, których spotykamy na naszej drodze. Znajomi i nieznajomi…bliscy i
dalecy, każdy z nich daje nam wskazówki jak bezpiecznie dojść do Domu. Lecz
drogę same musimy znać.
Więc idziemy Ty i ja i ten
świat...Minuta za minutą...Dzień za dniem, biorąc wszystko to, co przynosi los.
Nie spoczniemy w swej wędrówce, nie zawrócimy, bo Dom jest nieopodal, mamy
jeszcze sił…I gdy ja się zmęczę Ty wesprzesz swym ramieniem mnie, Jak
Tobie zaś będzie ciężko iść to ja będę Twoim ukojeniem. Razem dojdziemy do
celu, zanim zapadnie zmrok. Nie można, bowiem uciec od samego siebie,
przenosząc się z miejsca na miejsce.
…
Jest jesienny wieczór, czuję chłodny
podmuch wiatru na policzkach, przystaję przed wystawą sklepu. Zamykam oczy,
myślę o tych, których kocham, myślę o tym, co teraz czuję, myślę też o
Tobie…otwieram oczy i Jesteś…w mym lustrzanym odbiciu uśmiechasz się do mnie, a
Twoje oczy mówią mi: Uwierz we Mnie. Uwierz w Siebie…przecież razem możemy
wszystko.
Teraz chodźmy do Domu. Zimno już.